Czas na Gdańsk w trzech odsłonach – dwa razy latem i raz zimą. Gdańsk jest moim ulubionym miastem, w którym byłam już kilkanaście razy. Zaczęłam wyjazdy do tego miasta już jako dziecko na koloniach. Mieszkaliśmy wtedy w dzielnicy nadmorskiej w Stogach, w budynku szkoły. Jeździłam tam jako kolonistka 8 razy. W moim opisie nie będę jednak wracać do czasów dzieciństwa, lecz skupię się na teraźniejszości. Do dziś mam sentyment do tego miasta. Bywaliśmy tam z dziećmi i sami z mężem.
Dwa lata temu, po śmierci mojego męża, pojechałam do Gdańska po raz pierwszy sama. Była to podróż smutnych wspomnień.
Wybrałam się w czerwcu do Brzeźna, plażowej dzielnicy miasta. Poprzez portal Booking, kupiłam pobyt w hotelu Lival, który mieści się przy samej plaży. Z okna pokoju widziałam morze. Widok bezcenny.
Hotel bardzo przyjemny, personel pomocny, śniadania pyszne. Mieści się tam również restauracja która oferuje pyszne dania od tanich do wykwintnych i oczywiście pyszne drinki. Ci co mnie znają wiedzą, że bardzo lubię kolorowe drinki.
Pokój też mi się podobał, miał wszystko co potrzeba. Najlepszy był jednak widok z balkonu, wprost na plażę. Wieczorem kiedy było ciemno, stałam i patrzyłam na światełka statków które migały w oddali.
Wczesnym wieczorem siedziałam z drinkiem mojito w hotelowym ogródku na fotelu i czytałam książkę. Świetnie się relaksowałam.
Oczywiście muszę wspomnieć o plaży. Jako, że byłam tam w połowie czerwca, to był jeszcze spokój i nie było tłumów, więc spacerowałam brzegiem morza lub czytałam książkę na leżaku wypożyczonym w hotelu.
W Gdańsku Brzeźnie byłam po raz pierwszy i muszę przyznać, że to bardzo wczasowa dzielnica. W okolicy dużo knajpek, smażalni i fajne molo, oczywiście dużo mniejsze niż w Sopocie ale ma swój klimat. Przy molo mieści się restauracja Gruba Ryba, gdzie podają pyszną kawę i inne pyszne potrawy. Codziennie po spacerze na molo, wstępowałam tam na kawę.
Muszę oczywiście wspomnieć o Gdańsku Starówce i Sopocie.
Gdańską Starówkę znam doskonale, gdyż jak wspomniałam byłam tam niezliczoną ilość razy. Kocham ją. Oczywiście spacer Motławą jest obowiązkowy. No więc podczas spacerów wspominałam stare dobre czasy, kiedy byłam tam z mężem i było mi trochę smutno. Jednak życie toczy się dalej czy tego chcemy czy nie.
Sopot to małe miasto z najdłuższym w Europie drewnianym molem. Oczywiście obowiązkowy spacer podczas pobytu w Sopocie. No więc po raz nie wiem który znowu tak spacerowałam. Przy wyjściu z mola jest fajna knajpka po prawej stronie, gdzie chciałam zjeść obiad, ale czekałam dość długo na kelnera, poczułam się ignorowana i wyszłam stamtąd. Trafiłam do fajnej naleśnikarni w bocznej ulicy, gdzie były naleśniki ze wszystkimi nadzieniami; Były pyszne.
Będąc w Sopocie trzeba wspomnieć o Krzywym Domku, naprawdę ciekawa budowla. Moje koleżanki, które widziały zdjęcia domku, zażartowały i zapytały co piłam, że robię krzywe zdjęcia.
Całe Trójmiasto jest świetnie połączone kolejką podmiejską i wszędzie można się szybko dostać a kursuje ona często, bo co 10-20 minut.
Była to moja sentymentalna podróż wspomnień.
Do Gdańska i z powrotem do Katowic jechałam pociągiem Pendolino. Jedzie on bardzo szybko, bo tylko 5 godzin i 20 minut. Podróż jest bardzo przyjemna, jedzie się czystym, cichym pociągiem . Kiedyś podróż trwała cały dzień lub całą noc a teraz wsiadłam w Katowicach o godzinie 8.40 a o 14.00 byłam już w Gdańsku. Akurat na obiad.
0 komentarzy