Tym razem wybrałam się z moimi dorosłymi dziećmi i znajomymi na uroczą Majorkę. Po wylądowaniu okazało się że, lotnisko jest tak ogromne że, zgubiliśmy się wychodząc z toalety. To jest największe lotnisko na Balearach i wierzcie mi, jest naprawdę ogromne.
Przylecieliśmy w nocy, więc chcieliśmy pójść szybko spać. Ranek sprawił nam nie miłą niespodziankę. Budzę się i widzę ciemne chmury, deszcz i zbliżającą się burzę. Na szczęście burza trwała krótko i do śniadania deszcz minął.
Cały tydzień spędziłam na plażowaniu i wycieczkach. Jeśli chodzi o plaże, to znajdują się one w małych, urokliwych zatoczkach. Woda jest tam lazurowa jak na Karaibach, czysta i przeźroczysta.
Jeśli chodzi o baseny i leżaki , to hotel przyjął ciekawą strategię, z którą spotkałam się pierwszy raz, ale chyba miała ona swoje plusy. Mianowicie, leżaki były spięte ze sobą i dopiero o dziesiątej przychodził pracownik i je rozpinał. Dzięki temu nie było bitwy o leżaki i rezerwacji o świcie. Ale z drugiej strony, nie można się było rozłożyć wcześniej.
W hotelu wszystko mi odpowiadało. Jedzenie pyszne, drinki mocne, personel uśmiechnięty. Może pokoje mogły by być lepiej sprzątane, ale ja nie lubię czepiać się drobiazgów.
Wycieczka, którą nam zorganizowało biuro podróży, była bardzo interesująca, a z powodu zakręconych dróg, również zapierająca dech w piersiach. Pokażę to na zdjęciach. Podróż była czterema środkami komunikacji: Autokarem, katamaranem, zabytkowym tramwajem i równie zabytkowym pociągiem. Na koniec znowu autokar. Na zdjęciach zobaczycie uroczą Majorkę.
Był to bardzo ciekawy tydzień, pełen atrakcji spędzony w ciekawym towarzystwie.
Na Majorkę poleciałam z biurem podróży Grecos, a hotel nazywa się Club Marthas.
0 komentarzy